Codziennie mam 10 kwietnia
Justyna Kazana-Dobrzeniecka, prezes Fundacji im. Mariusza Kazany | Zastanawiamy się, dlaczego przez prawie pięć lat nikt nie chciał rozmawiać z rodzinami na temat pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, a nagle w ciągu jednego–dwóch miesięcy klamka zapadła. Wiele rodzin nie zgadza się na to, by pomnik był tak drogi.
Plus Minus: Pogodziła się już pani ze śmiercią taty?
Nie, choć minęło pięć lat. Nie przeżyłam jeszcze swojej żałoby. Staram się nie myśleć o tym, co się wydarzyło, i żyć tak, jakby tata miał niedługo wrócić. Często wyjeżdżał na delegacje i nie było go przez kilka dni. Jego nieobecność w domu jest czymś, co było mi znane.
Według pani nie umarł, lecz jedynie wyjechał na długą delegację?
Właśnie tak. Od pięciu lat żyję tak, jakby miał wrócić. I wróci, bo przecież nie może być tak, że wyjechał i już go nie zobaczę, nie przejdzie przez drzwi i nie przywita się z nami. Ja tego nie akceptuję i nie wiem, czy przyjdzie taki dzień, że się pogodzę z tym, że go nie ma i nie będzie.
Jak pani zapamiętała tę tragiczną sobotę?
Dzień wcześniej byłam z tatą w Filharmonii Narodowej na koncercie organizowanym przez jednego z ambasadorów. Później wyszłam ze znajomymi, a tata wrócił do domu. Gdy wracałam nad ranem w sobotę, jeszcze spał. Mój pokój był obok pokoju rodziców, więc widziałam go, gdy przechodziłam do siebie. Położyłam się spać i obudził mnie telefon od przyjaciela taty. Pytał, czy tata poleciał do Katynia. Nie rozumiałam, skąd to pytanie. Odpowiedziałam, że oczywiście poleciał. I wtedy usłyszałam: „Justyna, posłuchaj, samolot się rozbił". Zaczęłam przeraźliwie płakać i tym płaczem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta